Często zdarza mi się spacerować po lesie, a po powrocie stwierdzić, że właściwie to ten las jest pusty. Nie ma w nim żadnych zwierząt, no może poza ptakami, których ćwierkanie słychać. Od czasu do czasu słychać też ich szeleszczenie w suchych liściach. Tylko, że wydaje mi się, że to raczej efekt mojego braku spostrzegawczości niż opustoszenie lasu.
Mam wrażenie, że w lasach jednak jest sporo zwierząt, tylko po prostu schodzą nam z drogi. Wiedzą, gdzie przebiegają bardziej uczęszczane ścieżki i się tam nie zapuszczają. Raz, ze strachu przed ludźmi, a dwa przed psami, które mogłyby ich pogonić.
Pewnie do naszego „niewidzenia zwierząt” przyczynia się także ich tryb życia. Wychodzą na jedzonko wcześnie rano i wieczorami, a w dzień wylegują się gdzieś w bardziej zarośniętych miejscach. Obstawiam też, że one i tak nas częściej widzą, niż my ich.
A poniżej wrzucam fotkę, niestety nie ostrą, bo i pora dnia już była wieczorna, więc mój aparat w smartfonie nie dał rady wyciągnąć pięknych kolorów, ostrości i kontrastów, a dwa – że była robiona na zoomie, więc rozumiecie. Jednak ta fotka świetnie pokazuje jak nagle potrafi zastygnąć w bezruchu sarenka, która zapuściła się w pobliże ścieżki. Była na tyle mało widoczna, że nie zauważyły jej dwa luźno biegające psy, które ona bacznie obserwowała. Oczywiście i tak nic by im nie dało, gdyby ją zauważyły, bo nie miałyby najmniejszych szans na dogonienie sarenki.