Na rynku pojawiła się szczepionka na covid-19. Żeby być bardziej precyzyjną powiem, że nie wszędzie. Jako pierwsi w Europie zatwierdzili ją Anglicy umożliwiając swoim obywatelom szczepienia.
Polacy jak zwykle są podzieleni na tych, którzy mają zaufanie do firm farmaceutycznych i dadzą się zaszczepić tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. I na tych, którzy nie ufają badaniom ze względu na skrócenie procedur i szybkie tempo badań. Ci wolą poczekać na wystąpienie ewentualnych skutków ubocznych u zaszczepionych najwcześniej. Jak śpiewał Fogg: „ja mam czas, ja poczekam”.
Tyle, że szczepionek ma być kilka i pewnie trudno będzie szybko ocenić które i w jakim stopniu mają negatywne konsekwencje dla zdrowia. Trudny wybór. Z jednej strony chciałoby się już mieć to z głowy i przynajmniej ograniczyć najbardziej ryzykowne objawy choroby, a z drugiej nikt nie chce być królikiem doświadczalnym…
Obawiam się, że nasz NFZ popłynie grubą kasę na szczepionki, na które nie znajdzie chętnych, a jeśli znajdzie to nie w takiej ilości jaką zakładał. I znowu będzie sasinienie 😉